Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 24 kwietnia 2024 00:48

Brakuje im kontaktu z człowiekiem

Bohaterowie dzisiejszego reportażu nie mówią – no, przynajmniej my ich mowy nie rozumiemy – ale mimo wszystko są nam wierni i oddani. Niestety, czasem w życiu zdarza się sytuacja, że te sympatyczne istoty po prostu muszą trafić do przytułku, który choćby był najlepszy na świecie (a nie mamy żadnej wątpliwości, że ten w Olsztynie jest jednym z lepszych w Polsce), nie zastąpi im domu. Mowa o psach i kotach ze schroniska przy ul. Turystycznej 2.
Brakuje im kontaktu z człowiekiem
Na pierwszym planie jest spokojny Billy, który czeka na dom już prawie 12 lat

Na miejsce przyjechałem samochodem. Gdy wysiadłem, powitała mnie kakofonia dźwięków: szczekania i wycia. Coś smutnego było w tej feerii – wydaje się, że to tęsknota za człowiekiem, spokojem, domem. W schronisku na stałe przebywa ok. 140 psów (są zaczipowane i zaszczepione) oraz 110 kotów. Kilkadziesiąt zwierząt przechodzi kwarantannę – te, które się zgubiły, czekają na opiekunów, dla innych jest to rodzaj aklimatyzacji. Schronisko pomaga także wolno żyjącym kotom, które na miejscu są sterylizowane czy kastrowane. Na co dzień pracuje tutaj 15 osób. Nie jest im łatwo, bo zwierzęta przypominają pacjentów i trzeba mieć na nie oko przez 24 godziny na dobę – karmić, wyprowadzać, posprzątać po nich, prowadzić profilaktykę i czasami leczyć.

Pomagają, jak tylko mogą
Na szczęście pracownicy mogą liczyć na pomoc wolontariuszy oraz stowarzyszenia Zwierzyniec św. Franciszka. Stowarzyszenie składa się z wolontariuszy i w zasadzie ze schroniskiem tworzy jeden organizm.

– Cele są wspólne. Zależy nam na dobru zwierząt – mówi Grzegorz Gromadzki, prezes Zwierzyńca a jednocześnie pracownik schroniska. – Jako stowarzyszenie finansujemy leczenie zwierząt i uzupełniamy braki. Naszymi członkami są wyłącznie osoby kochające zwierzęta, które wkładają w wolontariat swój czas, pracę i wiedzę.


Liczba wolontariuszy w schronisku jest zmienna. Jak zostać jednym z nich? To bardzo proste. Można podpisać z azylem umowę o wolontariat, ale również po prostu przyjść i zabrać któregoś psiaka na spacer do lasu. To również jest wolontariat, ale już nie w ustawowym znaczeniu. Żeby być wolontariuszem trzeba ukończyć 16 lat i mieć podpisaną zgodę rodziców. Młodsze osoby muszą przyjść z rodzicami lub opiekunami. W zeszłym roku schronisko odwiedziło 11 tys. ludzi. 
Koordynatorem wolontariatu jest Agata Jastrzębska, która pracuje również jako behawiorystka. Można z nią szczegółowo omówić swój plan na wolontariat. 

– Zawsze mamy dobrowolność wyboru – wyjaśnia Grzegorz Gromadzki. – Staramy się, aby osoba, która chce pomóc, powiedziała nam, czym chciałaby się zajmować. Wolontariusze zajmują się wyprowadzaniem zwierząt, pielęgnacją, biorą udział w akcjach promujących schronisko czy adopcje, robią zdjęcia zwierzętom. Chodzi o to, żeby wykorzystać potencjał danej osoby. Każdy z nas ma jakieś zdolności, ważne, żeby chcieć coś robić.

Dobra karma przepustką na koncert
Schronisko organizuje wiele akcji, które dały pozytywny efekt. Jedną z nich jest znany już w całej Polsce „Bieg na sześć łap”, który zapoczątkowała i koordynuje Monika Dąbrowska. Wzięło się to z chęci. Chciała po prostu sama pobiegać z psem. Gdy zrozumiała, że to świetny pomysł, zachęciła do tego znajomych. Wkrótce zainteresowanie okazało się na tyle duże, że wraz ze schroniskiem postanowili zorganizować bieg. Akcja organizowana jest już od sześciu lat a jej popularność stale wzrasta.

– Nie każdy może adoptować psa czy kota, ale większość ludzi może pomóc zwierzętom w schronisku, choćby biorąc je na spacer. Zwierzakom brakuje najbardziej kontaktu z człowiekiem. Miejmy nadzieję, że takich atrakcji będzie więcej. Nowe osoby, które przychodzą do nas, często mają świeże pomysły, które staramy się wcielić w życie – mówi Grzegorz Gromadzki.
Pracownicy schronisko wspólnie ze Zwierzyńcem prowadzą zbiórki, wraz z podopiecznymi odwiedzają dzieci i seniorów, zapraszają do siebie szkoły i przedszkola, organizują koncerty. Jeden odbył się na początku kwietnia.

– Z okazji Światowego Dnia Bezdomnych Zwierząt zorganizowaliśmy koncert  – informuje Agata Jastrzębska, behawiorysta. – Można było wesprzeć nasze zwierzaczki dobrą karmą lub wrzucić pieniądze do puszki Zwierzyńca św. Franciszka. To już druga tego typu impreza. Zagrali H.O.R.P.Y.N.A, Shantaż i Cezary Makiewicz.

Billy od 12 lat czeka na dom
Mimo wielu ambitnych projektów olsztyńskie schronisko, podobnie jak każda placówka tego typu, ma także swoje problemy. – Zawsze jest więcej zwierząt, niż chcielibyśmy, żeby było. Oczywiście, chcielibyśmy, żeby nie było bezdomnych zwierząt, ale tego nie da się uniknąć. Zwierzęta się gubią, czasami właściciel umiera, nie ma rodziny i przyjaciół i nie ma się kto psem zająć – wyjaśnia Grzegorz i dodaje, że często właściciele nie szukają swoich podopiecznych, którzy się zagubili.
To dosyć dziwne, że nie szukają psa w schronisku. Na szczęście ośrodek jest jednym z najlepszych w Polsce. Systematycznie w miesiącu ok. 20 psów i kotów idzie do adopcji. Mimo wszystko rezydują tutaj też weterani, których najbardziej szkoda. Jednym z nich jest Billy, spokojny, pocieszny czarny mieszaniec. Przebywa tutaj od sierpnia 2007 roku. W tym roku będzie to już 12 lat! To dla takiego staruszka jest z pewnością traumatyczne. Najdłużej na dom czekają zwierzęta duże i nierasowe o ciemnym umaszczeniu. Smutne, ale takie są realia.
Praca w placówce trwa przez cały rok. Czas dla zwierząt płynie tutaj inaczej, szybciej się starzeją. Te, które miały szczęście, aby znaleźć dom, szybko młodnieją. Dla nowych rezydentów najbardziej zauważalna zmiana następuje na przełomie jesieni i zimy, bo często po raz pierwszy tak długo przebywają na mrozie.
– Nie są to warunki domowe. Psy są wyprowadzane zazwyczaj dwa razy w tygodniu, niektóre tylko raz. Ich potrzeby behawioralne, m.in. kontakt z człowiekiem, są niezaspokojone. Na szczęście nie przebywają na betonie, w kojcach jest piasek, staramy się im dawać jakieś zabawki – tłumaczy Agata Jastrzębska.
A skoro w ośrodku przebywa wiele zwierząt, to potrzebna jest karma. Niezależnie od tego ile jej jest, to i tak się szybko kończy, zwłaszcza ta gorszej jakości, bo jest w niej mniej składników odżywczych, przez co zwierzęta muszą zjeść jej więcej. Kolejny problem to profilaktyka i leczenie, które jest bardzo drogie. 

– I tutaj obecność Zwierzyńca św. Franciszka i jego darczyńców (którzy wpłacają ten przysłowiowy grosik lub oddają 1 proc. podatku) umożliwia działanie schronisku. W zeszłym roku wydatkowaliśmy 70 tys. zł, tylko na leczenie. Miasta nie byłoby stać na taką kwotę – wyjaśnia Grzegorz Gromadzki.

Dzień zaczyna się od karmienia. Pieski i kotki budzą się o świcie, łapki chodzą, ogony merdają. Latem dostają suchą karmę, a zimą gotowana karmę o podwyższonej kaloryczności. Ma ona wtedy konsystencję gęstej zupy, z mięsem i warzywami. Po jedzeniu jest chwila odpoczynku. Weterynarz robi obchód i podaje leki. Od godz. 9 przyjmowani są wolontariusze, którzy wybierają się ze zwierzakami na spacer.
W schronisku przebywają także inni lokatorzy. Wśród nich są m.in. króliki miniaturki, indyk, perliczka, jeż, świnka morska, szczury, węże, zdarzył się nawet ptasznik. Swoje miejsce znalazły tutaj też egzotyczne chrząszcze, których ktoś „zapomniał” zabrać do pociągu i terrarium zostawił na peronie.

Zasady adopcji
Każdy pełnoletni człowiek w pełni praw może adoptować zwierzę. Trzeba mieć przy sobie smycz i obrożę w przypadku psa i transporter w przypadku kota oraz kwotę opłaty adopcyjnej a także dowód osobisty. Ważne jest to, aby mieć tytuł prawny do zajmowanego lokalu, w przypadku stancji trzeba poprosić właściciela o wyrażenie pisemnej zgody. 
– Zawsze możemy odmówić adopcji, bo ponosimy odpowiedzialność za życie zwierząt. W przypadku, gdy coś nas niepokoi, możemy przeprowadzić wywiad środowiskowy czy zarządzić wizytę przedadopcyjną – wyjaśnia prezes Zwierzyńca św. Franciszka.
– Czy zdarza się też tak, że ludzie adoptują psa i po jakimś czasie oddają go z powrotem, bo się „nie sprawdził”? – pytam.
– Użył pan tutaj słowa klucza – „nie sprawdził się” – mówi Grzegorz Gromadzki. – Wielu ludzi oczekuje od psa pewnych wzorców zachowań w sposób dosłowny. Ale skąd on ma to wiedzieć? Edukujemy i tłumaczymy, przy czym większość ludzi jest zaaferowana faktem, że wybrali zwierzę i później, gdy emocje opadną, nie pamiętają nic z tego, co im mówiliśmy. Czasami w razie problemu ze zwierzakiem dzwonią do nas. Pani Agata udziela ważnych informacji. Panuje mit, że zwierzak ze schroniska będzie wdzięczny za adopcję. Chcemy, żeby pies miał takie uczucia jak człowiek i nawet tak to wszystko widział. A przecież tak nie jest. Pies się musi przyzwyczaić i zaaklimatyzować w nowym domu, sam wyczuć zasady, wiedzieć gdzie ma spać. Często jest tak, że wyprowadzamy psa, nakarmimy go i czasami się pobawimy z nim, jak będziemy mieli ochotę. Ale on nie wie czy ma prosić o tą zabawę, czy i jak prosić o wyjście na spacer. Jest to wszystko dla niego nowe, trzeba mu pokazać nowe otoczenie. Musimy być bardziej wyrozumiali, ale i konsekwentni. 

Pies też człowiek
Trzeba pamiętać, że każde zwierzę, podobnie jak każdy człowiek, ma swój temperament, osobowość i doświadczenia. Postawmy się na miejscu psa, który trafia do schroniska. Idzie na kwarantannę, która jest w ciasnym kojcu, dostaje jeść raz dziennie, spotyka obcych ludzi, dookoła panuje hałas, zostaje przywieziony samochodem (nie każdy zwierzak to lubi), traci swojego właściciela i pojawia się w tak nienaturalnym dla siebie środowisku, że siłą rzeczy stres z niego wychodzi. 
– Psy różnie reagują na pobyt w schronisku – opowiada Agata Jastrzębska. – Niektóre przyjmują to dosyć łatwo, od początku są przyjazne w stosunku do nas. Część się boi, unika ludzi. Czasami zdarza się, że zwierzęta są na początku agresywne, ale nie wynika to z tego, że pies chce nas skrzywdzić. On nie wie, co ma zrobić. Wydaje mu się to jedyną skuteczną strategią. Inne nie radzą sobie w zamknięciu. Kręcą się w kółko i dopiero na spacerach się uspokajają. Naszą rolą jest to, żeby ich nastawienie się zmieniło.
Na szczęście psiaki dosyć szybko się otwierają. Nie znaczy to jednak, że problemów nie będzie po adopcji. Spowodowane są one często błędami w komunikacji, zwłaszcza gdy właściciele mają dzieci. Okres aklimatyzacyjny trwa zazwyczaj od 3 tygodni do 3 miesięcy.
– Staram się tłumaczyć, że dzieci nie powinny wkładać dłoni do miski z jedzeniem, głaskać gdy pies śpi w kojcu czy klepać go po głowie, tego zwierzęta nie lubią – przestrzega Agata. – Wyobraźmy sobie, że ktoś obcy nas tak poklepuje. Chcemy, żeby pies poznał całą rodzinę, dlatego zachęcamy, aby wszyscy przyjechali do schroniska. Dla psów dom to nowe otoczenie i mogą się czegoś bać. Musimy zaakceptować zwierzaka takiego jakim jest. Zdarza się, że pies jest chory, zwłaszcza senior. Możemy się wtedy zwrócić do Zwierzyńca z prośbą o pomoc finansową na leczenie.

Niedaleko Olsztyna zlokalizowane są także inne placówki pomagające bezdomnym zwierzakom. Wśród nich są schroniska: w Tomarynach (gm. Gietrzwałd), Świątkach czy Jezioranach. Ponadto w Dobrym Mieście prężnie działa stowarzyszenie Miasto dobre dla zwierząt, które niejednokrotnie ogłaszało się na naszych łamach.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
KaMa 02.05.2019 21:02
Może warto wziąć przykład ze schroniska w Tomarynach, które jest otwarte dla odwiedzających cały rok, w tym we wszystkie soboty, niedziele i święta. Potrafią tak zorganizować pracę, przy znacznie skromniejszej załodze, aby umożliwić kontakt ze zwierzętami właśnie wtedy, gdy ludzie mają na to czas. Wystarczy chcieć!

Bla bla 20.04.2019 07:33
Jak moze nie brakowac kontaktow z ludzmi skoro przecietny Kowalski pracuje od poniedzialku do piatku od 8 do 16 gdzie w tym czasis juz schronisko zamkniete....wtedy kiedy czas jest w sobote i niedziele schronisko jest czynne 4 h albo zamkniete!!!zamknijcie dwa dni w tygodniu i otworzcie w weekend.

POGODA
zachmurzenie małe

Temperatura: -4°CMiasto: Olsztyn

Ciśnienie: 1015 hPa
Wiatr: 8 km/h

Reklama
News will be here
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama