Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 29 marca 2024 12:15

Warmiacy nie polewali się wodą

Izabela Lewandowska jest znaną regionalistką i popularyzatorką kultury warmińskiej. Nie jest rodowitą Warmiaczką, mimo to pokochała tę krainę. To dzięki jej staraniom (a także Edwarda Cyfusa i Łukasza Rucha) gwara warmińska została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.
Warmiacy nie polewali się wodą

Urodziła się Pani w Grudziądzu. Czy ktoś z Pani przodków był Warmiakiem? 

Nie, nikt nie był. Warmią zainteresowałam się dopiero na studiach, gdy przyszło mi wybierać temat pracy magisterskiej. Mój mąż pochodził z Olsztyna, więc postanowiłam, że zostanę tutaj. Żeby rozumieć tę ziemię, móc wprowadzać edukację regionalną, to postanowiłam, że mój temat pracy magisterskiej będzie z związany z regionem. Pisałam o biskupie warmińskim Janie Stefanie Wydżdze.

To bardzo ciekawe, że Pani, jako osoba z zewnątrz, zainteresowała się dziejami Warmii.

Ta ziemia ma coś w sobie. Mój historyk z liceum w Grudziądzu wiedział, że interesują się historią. Chciał mnie nakierować na badanie dziejów „Gazety Grudziądzkiej”, której założycielem był Wiktor Kulerski. Ale mnie jakoś to wtedy nie interesowało. Nie ciągnęło mnie tam. Dopiero, gdy przyjechałam tutaj, to urzekła mnie ta przyroda, krajobraz i skomplikowane dzieje. To było dla mnie fascynujące.

Poruszając temat popularyzowania przez Panią gwary warmińskiej to nie sposób nie wspomnieć o Edwardzie Cyfusie. To dzięki Państwu gwara została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Co to dla Pani oznacza?

Edwarda Cyfusa poznałam dopiero w 2004 roku na konkursie wiedzy o historii regionu w Klebarku Wielkim. On był członkiem jury, ja również zostałam poproszona o to przez śp. Tadeusza Filipkowskiego, który powiedział: „No to pani niedawno zrobiła doktorat (w 2002 roku – red.), to może mnie pani zastąpić”. Tym sposobem poznałam Edwarda Cyfusa. Okazało się, że mamy podobne zainteresowania. Jako rodowity Warmiak władał gwarą, ale nie miał szlifu dydaktycznego, po prostu publikował gawędy czy rozmawiał po warmińsku. Ja natomiast byłam napływowa, o gwarze nie miałam pojęcia, ale byłam chętna do nauki. 
Jeżeli chodzi o dziedzictwo kulturowe to Waldemar Majcher, jako pełnomocnik ds. dziedzictwa niematerialnego od 2009 roku, od kilku lat proponował Edwardowi wpisanie gwary na listę, ale rodowity Warmiak nie lubi papierologii i mówił, że jest mu to niepotrzebne. Dopiero ja poczułam tę możliwość wyjścia z gwarą poza nasze wąskie cztery kąty. I tak też się stało w 2016 roku. Trzecim depozytariuszem jest Łukasz Ruch – młody chłopak z Dywit, który również pochodzi z rodziny warmińskiej. Sam, niezależnie od nas, zaczął się interesować gwarą. Brał udział w konkursach recytatorskich, a potem okazało się, że także dziadkowie zaczęli go uczyć. Nawiązał kontakt z Edwardem Cyfusem i razem współpracują. Ja pełnię rolę dydaktyczki, która potrafi przełożyć gwarę na cele edukacyjne. Dzięki naszej współpracy, gwara stała się dziedzictwem pokoleniowym.

Musi to być podbudowujące, że młodzi ludzie zaczynają się interesować gwarą.

Na Wydziale Humanistycznym prowadzimy spotkania z cyklu: „Czwartki z humanistyką”. Przyjechała na nie aż z Olecka grupa 45 uczniów wraz z dwoma nauczycielami. Zdziwiłam się, bo zapisali się na warsztaty z gwary warmińskiej. Ale wydaje się, że młodzież coraz chętniej do tego sięga, może nie dogłębnie, bo jednak zachęcają ich nauczyciele, ale te 45 osób z zainteresowaniem uczestniczyło w warsztatach, chętnie czytali, byłam zdziwiona, że dosyć ładnie wymawiają te wyrazy. Jest moda na folk, na muzykę, kolorowe wzory i dzięki temu młodzież łatwo przyswaja ten odbiór. Nigdy już gwara nie wróci pod strzechy i to trzeba powiedzieć, natomiast może być fajnym elementem „naszego” dziedzictwa kulturowego. Trzeba jeszcze rozróżnić dziedzictwo krwi i dziedzictwo ziemi. Gdy się zapytałam uczniów z Olecka, czy ktoś z nich jest z rodziny przedwojennych Mazurów, to nikt nie podniósł ręki. Jest to ludność napływowa, która być może kultywuje tradycje swoich dziadków. Obecnie mamy na Warmii i Mazurach do czynienia z dziedzictwem ziemi. Jeżeli na południu Warmii kwitła gwara warmińska (północ była bardziej zniemczona), to teraz traktujmy ją jako element naszego dziedzictwa – jako mowę tych, na których ziemi teraz mieszkamy.

Powiedziała Pani, że na północy Warmii język był bardziej zniemczony.

Tak, ludność posługiwała się tam gwarą warmińsko-niemiecką, przy czym odmiana niemieckiego nazywała się Plattdeutsch. To też nie jest język czysty, literacki, tylko gwarowy. Natomiast gwara, którą opracowaliśmy z Edwardem Cyfusem, w 90 proc. składała się z polskich słówek, a 10 proc. to naleciałości niemieckie.

W 2016 roku mieliście plany stworzenia Pracowni Gwary Warmińskiej.

Pomysł nie został zrealizowany, ponieważ wymagałby stałego finansowania. Chcieliśmy wynająć pracownię, w której moglibyśmy raz w tygodniu pełnić dyżury, aby każdy zainteresowany mógł przyjść i poznać gwarę. Na Facebooku są także strony o tej tematyce i ludzie próbują sobie odświeżyć mowę lub pouczyć się. Warto by było, żeby takie osoby miały gdzie przyjść na konsultacje. Szkoda, że to nie wypaliło.

A jakie macie plany na przyszłość?

Jedyną szansą są granty. Trzeba pisać projekty. I tutaj chciałabym zaapelować do wszystkich stowarzyszeń i placówek edukacyjnych, które mają większe możliwości w pozyskiwaniu dofinansowań. My prowadzimy warsztaty, ale zorganizowane przez stowarzyszenia. Byliśmy na warsztatach dla nauczycieli w Ełku, w Olsztynie odbywały się dwa razy. Stowarzyszenie „Dom Warmiński” uzyskało dofinansowanie, to byliśmy w kilku gminach. Warsztaty gwary prowadzi Miejski Ośrodek Kultury. Co jakiś czas ktoś się odzywa, że dostał pieniądze i pyta czy nie moglibyśmy przyjechać i zorganizować warsztatów. No to jedziemy, ale to jest nadal niewystarczające. Jesteśmy otwarci na działanie.

Czym charakteryzuje się gwara warmińska?

Jednym z podstawowych wyróżników jest miękkość wymowy. I tak zamiast miękko mówi się mniantko, bieda – bzieda, wiosna – ziosna, pies – psies, piwo – psiwo. „I” jest zmiękczone i brzmi jak „zi”, np. bić powiemy bzić, bierze – bzierze. „Ł” się stawia najczęściej przed „o”, ale również przed „u”. Mamy łorać, łokno, łowca, łupsiec. Jest to gwara podobna do kurpiowskiej i kociewskiej. Zauważmy, że mówimy o gwarze a nie języku, bo nie ma określonych zasad interpunkcyjnych, ortograficznych i gramatycznych. Ale elementarze, które wydaliśmy musiały je zawierać. Napisaliśmy je po to, aby uczyć gwary. Uściślijmy, że w każdej wiosce się nieco różniła – dlatego użyliśmy tej znanej przez Edwarda Cyfusa, natomiast Łukasz Ruch posługuje się już nieco inną.

Gdzie można dostać elementarze?

Trzy pierwsze już się wyprzedały. Dlatego też zdecydowaliśmy się na tom zbiorczy pod tytułem Elementarz warmiński. Jego drugie wydanie ukazało się na początku kwietnia. Na pewno będzie dostępne w księgarniach czy u Pawła Pakuły, bukinisty przy bibliotece wojewódzkiej na Starym Mieście. Za pomocą elementarza można uczyć się samemu, bo dołączona jest płyta, na której są nagrane czytanki.

Czy ma Pani informacje ile osób obecnie posługuje się gwarą?

Odpowiedź na to pytanie byłaby możliwa, gdybym przeprowadziła badania. Składałam wniosek do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, ale nie dostałam dofinansowania. Bez chodzenia od wioski do wioski i przepytywania ludzi, nie jesteśmy w stanie sprawdzić ilu z nich włada gwarą. Dane na początku lat 90. wskazywały, że rodowitych Warmiaków było 4 tys., ale już od dawna są one nieaktualne. Stare pokolenie wymarło, a młode nie posługuje się gwarą. Powiedziałabym, że są pojedyncze rodziny i dzieci starych Warmiaków, które teraz się uaktywniły – są na Facebooku, przychodzą na warsztaty, chcą wrócić do posługiwania się gwarą, bo po wojnie ich rodziny nie mogły się ujawniać, były szykanowane. Na naszych oczach to starsze pokolenie odchodzi i jeżeli my nie zarchiwizujemy wspomnień i wymowy, to utracimy ich dziedzictwo. Za rok będę ponownie ubiegała się o dofinansowanie na badania.

Czy Warmiacy, których Pani poznała, pielęgnują swoje dziedzictwo?

Generalnie są to ludzie niewykształceni. Gwarą posługiwano się na wsiach. Ci, którzy mieszkają dzisiaj w mieście, są potomkami dawnych Warmiaków, ale są to już ludzie wykształceni o pewnym statusie społecznym. Czy pielęgnują gwarę? Trudno powiedzieć. Myślę, że te badania, o które się starałam, dałyby na to odpowiedź.

Zbliżają się święta Wielkanocne. Jakie obyczaje panowały na Warmii związane z tym czasem?

Zwyczaj polewania się wodą nie był znany na tych terenach. Za to chłopcy smagali kadykiem dziewczęta po nogach. To było dosyć bolesne. Warmiacy byli katoliccy. Przestrzegali 40-dniowego postu. W tym czasie nie jedli mięsa. Szykowało się jadło na święta – było świniobicie, peklowanie. Wyciągali słomy z okien, bielili ściany – przygotowywali gospodarstwa na wiosnę. Nie było koszyczka – bo to zwyczaj polski. Malowano jajka w skorupach za pomocą buraków czy cebuli. W czasie samych świąt siedziało się w domu. Jadło się uroczyste śniadanie i obiad. Na podwórku, gdzieś pod kamieniem czy w krzakach chowano gniazdka ze smakołykami. Kiedyś, gdy dziecko dostało cukierka lub pomarańczę, było bardzo zadowolone, dlatego szukanie tych drobnych słodyczy było dla nich ogromną frajdą.


Słowniczek:

Cześć – Zitoj 

Jestem z Olsztyna – Jom je z Łolstyna

Czy pójdziemy na spacer? – Pudziewam na szpacyr?

Kocham Cię – Jo ciebzia mniłuja

Lubię rozmawiać z Tobą – Lubzia z tobó godać

Mówię po warmińsku – Jo godom po naszamu

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
POGODA
bezchmurnie

Temperatura: 12°CMiasto: Olsztyn

Ciśnienie: 1003 hPa
Wiatr: 21 km/h

Reklama
Reklama